Program tekst jednolity

From Partiapiratow

Contents

Wstęp

Skąd wzięła się PP

Partia Piratów jest oddolnym ruchem na rzecz otwartego społeczeństwa informacyjnego oraz ochrony praw konsumentów dóbr kultury. Chcemy być przeciwwagą, która lobbując na rzecz rozwiązań prokonsumenckich, wypracuje kompromis w wielu kwestiach, takich jak prawa autorskie, patentowe, informatyzacja administracji itp.

Ruch "Piracki" jest ruchem globalnym, jest to podyktowane kilkoma względami. Najważniejszy to ten, że wiele zmian należy przeprowadzić na poziomie Unii Europejskiej, a jedynie ogólnoeuropejskie zrzeszenie partii ma jakiekolwiek szanse wpłynąć na te zmiany.

Nie jesteśmy związani z żadną dotychczas istniejącą opcją polityczną i nie chcemy zabierać głosu w kwestiach, które nie dotyczą meritum zawartego w tym programie.

Dlaczego Partia

Partia Piratów w Polsce, z powodu nazwy, może kojarzyć się podwójnie negatywnie. Ostatnio słowo "partia", rozumiane jako "zaangażowanie w politykę" nie kojarzy się pozytywnie.

Niestety ruch, któremu nadaliśmy kształt musi być zaangażowany politycznie, gdyż zmiany, których chcemy dokonać wymagają naszej obecności w Sejmie i parlamencie UE. Aktualnie bardzo mało polityków wspomina coś o prokonsumenckiej nowelizacji praw autorskich, otwartym społeczeństwie informacyjnym itp. Oczywiście nie negujemy ich dobrych chęci ale widzimy wszyscy, że z braku wiedzy po prostu nie mają wyrobionych opinii na te ważne kwestie, więc słuchają lobbystów.

Tu właśnie pojawia się Partia Piratów z wizją otwartego społeczeństwa informacyjnego. Chcemy pokazać Politykom, że TE KWESTIE SĄ WAŻNE i że warto by zastanowić się jak zmienić prawo aby było bardziej przychylne obywatelom a nie lobbystom. Dlatego musimy im zagrozić, zagrozić poparciu dla ich ugrupowań politycznych a to może tylko partia.

Dlaczego Piratów

Jestem Piratem - co to znaczy? Kiedyś oznaczało rządzę przygód, pełną wolność i wyjęcie spod prawa. Co ciekawe ta definicja przetrwała. Chcemy poznawać otaczający nas świat poprzez podziwianie twórczości - przygoda. Wolność - chcemy aby nie było to uzależnione od wielkości naszych portfeli, gdyż przecież wartość dzieła rośnie z ilością osób które je poznają. Jesteśmy wyjęci spod prawa - gdyż w gąszczu legislacyjnych kruczków, którymi są usłane ustawy, kodeksy i umowy licencyjne jesteśmy jak ślepi we mgle, a o tym, że nie mamy zbyt wielu praw, przekonujemy się już gdy jest za późno. Dlatego właśnie jesteśmy Piratami.

Warto też podkreślić, że nie stoimy w sprzeciwie do zysków z tytułu tworzenia muzyki czy innych dzieł - i dlatego twardo będziemy walczyć ze sprzedażą utworów objętych prawami autorskimi bez zgody twórcy.

Podstawowe zasady programowe

Założenia

Podstawowe wartości Partii Piratów budowane są na czterech podstawowych filarach: ochrona życia prywatnego, wolny dostępu do dóbr kultury, przeciwdziałanie monopolom oraz tworzenie społeczeństwa informacyjnego.

Prawo autorskie powstało, by służyć społeczeństwu poprzez wspieranie tworzenia, rozwoju i szerzenia kultury. Aby osiągnąć ten cel musi istnieć równowaga pomiędzy wymogami społeczeństwa w kwestiach dostępu i rozprowadzania, jak i wymogami twórców w kwestiach uznania i wynagradzania ich pracy. Twierdzimy, że dzisiejsze prawo autorskie nie jest zrównoważone.

Dążymy do stworzenia obywatelskiego społeczeństwa opartego o wiedzę. Twierdzimy, że szerokie i systematyczne nadużywanie prawa autorskiego niweczy owe dążenia, poprzez ograniczanie domeny publicznej i dostępu do niej. Gdy kultura (w domenie publicznej) i wiedza jest wolna i dostępna dla wszystkich na równych warunkach, wtedy dopiero można mówić o społeczeństwie informacyjnym.

Prywatny monopol jest jednymi z tych czynników, które najbardziej zagrażają modelowi społeczeństwa, który popieramy. Patenty to oficjalnie sankcjonowana forma monopolizowania idei. Dzisiaj wielkie korporacje walczą o pozyskanie jak największej ilości patentów, które służą później do eliminowania konkurencji. Dążymy do jak najszybszej likwidacji wszelkich form monopolu, uważając to zjawisko za szkodliwe i niepotrzebne.

Żyjemy w społeczeństwie, w którym istnieje możliwość by nas wszystkich śledzić i rejestrować. To, że wszyscy możemy być traktowani jak podejrzani o przestępstwo (mimo całkowitej niewinności) i z tego powodu wystawieni pod obserwację, przeczy filarom demokracji. Demokracja zakłada silną ochronę prywatności. Wystarczy, że włączymy wiadomości, ciągle słyszymy o inwigilacji prawej bądź lewej strony sceny politycznej, to samo tyczy się nas, gdy korzystamy z internetu. Należy też dodać, że nasze dane nie są należycie chronione.

Obywatelskie prawa i wolności

Ochrona prywatności jest podstawowym prawem jednostki zapewnionym przez Konstytucję RP. Jest również ogólnie przyjętą normą Unii Europejskiej. Z tego podstawowego prawa wywodzi się wiele innych, ważnych praw człowieka, jak wolność opinii, wypowiedzi, informacji, prawo do otwartego dostępu do dóbr kultury i prawo do wolności twórczej. Wszelkie próby ograniczenia tych praw przez władzę winny być poddane głębokiej debacie publicznej. Zatwierdzenie zmian prawa w tej kwestii winno odbywać się na drodze referendum. Inną drogę ustanawiania prawa w dziedzinie wolności osobistych uważamy za pogwałcenie podstawowych praw jednostki i jesteśmy zdania, że winna się ona spotkać z twardym sprzeciwem.

Wszystkie środki władzy, systemy i metody, których państwo może użyć przeciwko swoim obywatelom muszą się znajdować pod ciągłą rewizją i kontrolą (najlepiej ograniczone konstytucją). Państwo śledząc obywateli, którzy nie są podejrzani o jakiekolwiek przestępstwo narusza ich prawa do prywatności. To samo tyczy się danych osobowych. Państwo nie powinno zbierać niczego ponad to, co jest niezbędne do podstawowych jego funkcji jak np. ściągania podatków, wezwania do urzędu itp.

Tajemnica korespondencji musi być podniesiona do rangi ogólnej tajemnicy komunikacyjnej. To znaczy, że zabronione powinno być podsłuchiwanie cudzych rozmów telefonicznych, czytanie cudzych e-maili, SMSów, lub innych przesyłanych przez internet wiadomości w taki sam sposób, w jaki dziś jest zakazane czytanie cudzych listów niezależnie od techniki ich dostarczania. E-mail nie różni się przecież od zwykłego listu. Wszystkie wyjątki od tej reguły muszą w każdym indywidualnym przypadku być dobrze umotywowanymi odstępstwami od reguły. Państwo powinno wyłącznie przy konkretnym podejrzeniu o przestępstwo mieć prawo do zbierania dowodów i prowadzenia nadzoru swoich obywateli. Państwo powinno we wszystkich innych przypadkach wychodzić z założenia, że obywatele są niewinni. W końcu Art. 42 ust. 3 Konstytucji RP stanowi, że każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. Tajemnica komunikacyjna musi dawać silną ochronę, państwo już nie raz udowodniło, że nie jest w stanie bezpiecznie przechowywać informacji.

Chcemy znieść przepis UE o przetrzymywaniu danych i zwiększyć ochronę życia prywatnego.

Kultura musi stać się wolno dostępna

Prawo autorskie początkowo regulowało jedynie prawo do uznania twórcy jako kreatora swojego dzieła. Później rozszerzono to zagadnienie, aby obejmowało kopiowanie dzieł do celów komercyjnych i dziś ogranicza nawet prawa osób prywatnych do takowego kopiowania (w Polsce dozwolone jest kopiowanie ale nie udostępnianie). Sądzimy, że takie ewoluowanie prawa autorskiego to dla społeczeństwa niedopuszczalny rozwój wydarzeń. Dziś rozwój ekonomii i techniki wybił prawo autorskie całkiem z równowagi. Zmieniło ono swoje znaczenie i przynosi nieuczciwe korzyści niewielkiej ilości wielkich graczy rynkowych kosztem artystów, konsumentów i społeczeństwa ogółem. Miliony klasyków, piosenek, filmów i dzieł sztuki trzyma się jak zakładników w sejfach przedsiębiorstw rozrywkowych (filmy i muzykę z lat 50-tych i 60-tych). Są one niedostatecznie poszukiwane przez grupy konsumentów, aby opłacało się je wypuścić na rynek, lecz potencjalnie za lukratywne, aby wypuścić je na wolność (czyli do domeny publicznej). Chcemy uczynić te wszystkie dzieła wolno dostępne dla każdego i to jeszcze, kiedy ich filmowy celuloid nie został zniszczony przez czas. Miejscem każdego dzieła docelowo jest domena publiczna (tak mówi konstytucja), gdy artysta o tym zdecyduje lub, gdy wygasną prawa autorskie, dlatego trzeba jasno określić w ustawie, kiedy i na jakich warunkach dzieła przechodzą do domeny publicznej (najlepiej w ramach osobnej ustawy - ustawy o domenie publicznej).

Sądzimy, że prawu autorskiemu należy przywrócić pierwotny kształt. Prawodawstwo powinno się zmienić tak, by regulowało użycie i kopiowanie wyłącznie w celach komercyjnych (tak jak było to 40 lat temu). Według nas dzielenie się kopiami, czy w jakikolwiek inny sposób rozprowadzanie cudzej pracy nie powinno nigdy być zabronione dopóki nie zaczyna to przynosić korzyści majątkowych.

Komercyjna część praw autorskich powinna nadal istnieć, lecz ona także potrzebuje gruntownej reformy. Cel prawa autorskiego zawsze był taki, aby znaleźć równowagę pomiędzy różnymi sprzecznymi rynkowymi interesami (między otrzymaniem rekompensaty i zyskiem z badań i innowacji a dobrem publicznym). Dziś ta równowaga jest całkiem zaburzona i potrzebuje odnowy.

Chcemy, aby okres ochronny, to znaczy prawo wyłączności do produkowania kopii dzieł do użytku komercyjnego, znacznie ograniczono, aby funkcjonował on dla przykładu przez pięć lat (jest to umowna granica) od czasu publikacji dzieła. Zasięg ochrony musi być ograniczony tak, aby w gruncie rzeczy można było tworzyć nowe dzieła w oparciu o inne dzieła, czyli tak zwane opracowania. W zakresie, w którym może to być motywowane, aby uczynić wyjątek od tej podstawowej reguły, jak na przykład tłumaczenia książek, czy używanie nowej muzyki w komercyjnych filmach, należy ten zakres dokładnie określić.

Chcemy stworzyć zrównoważone prawo autorskie.

Wszelkie niekomercyjne pobieranie, używanie, uszlachetnianie i rozprowadzanie kultury winno być wyraźnie promowane. Technologie, które mają na celu ograniczanie legalnych praw konsumentów do wolnego kopiowania i użytku informacji i kultury, takie jak techniki DRM, powinny być zabronione. W przypadkach, w których jest to praktycznie niemożliwe, lub też zakaz oznaczałby wielką niewygodę dla konsumentów, produkt zawierający DRM powinien w każdym przypadku zawierać wyraźne teksty ostrzegawcze.

Klauzule w umowach, które mają na celu ograniczenie takiego dozwolonego rozprowadzania informacji powinny stać się nieważne i nieprawomocne. Niekomercyjne rozpowszechnianie opublikowanej kultury, informacji, lub wiedzy nie może być ograniczane, lub karane.

Chcemy stworzyć kulturalną wolność indywidualną.

Patenty i prywatne monopole szkodzą społeczeństwu

Patenty mają wiele szkodliwych dla społeczeństwa efektów. Patenty na leki są odpowiedzialne za śmierć ludzi. Za choroby, na których leczenie, ludzie mogliby sobie pozwolić, gdyby patenty na leki nie istniały. Skrzywiają priorytety badań i prowadzą do niepotrzebnie dużych i zmieniających się cen leków w bogatej części świata.

Patenty na geny i życie, jak na przykład patenty na nasiona, prowadzą do nieracjonalnych i szkodliwych konsekwencji. Patenty na oprogramowanie opóźniają postęp technologiczny w informatyce, stwarzają zagrożenie dla wszystkich krajów Unii Europejskiej i naszych przedsiębiorstw informatycznych.

Twierdzi się, że patenty zachęcają do innowacji poprzez ochronę tych, którzy inwestują w nowe odkrycia i metody produkcji. Częściej jednak patenty są używane przez wielkie przedsiębiorstwa, aby uniemożliwić mniejszym firmom konkurencję na równych warunkach. Patenty, więc zamiast zachęcać do innowacji, są używane przez przedsiębiorstwa jako "dywany patentowe" w wojnie przeciwko innym graczom rynkowym. Unikną w ten sposób konkurencji. Często takie patenty latami leżą w szufladzie, ponieważ posiadacze nie mają najmniejszego zamiaru używać ich w dalszym procesie badawczym.

Uważamy, że patenty odegrały już swoją rolę i dziś znacznie przeszkadzają w postępie i poszerzaniu naszej wiedzy. Oprócz tego widać po wszystkich grupach produktów i wynalazków, których nie można opatentować, że patenty właściwie nie są dłużej potrzebne - siły wymuszające bycie pierwszym na rynku są wystarczające do tworzenia udoskonaleń. Wynalazcy powinni konkurować innowacją, wartością dla klienta, ceną i jakością zamiast otrzymywać monopol na wiedzę od państwa. Zniknie potrzeba utrzymania armii patentowych adwokatów. Uwolni to zasoby, których można by użyć, aby stworzyć prawdziwe wynalazki i ulepszać produkty.

Chcemy gruntownie zreformować system patentowy.

Obok prawa patentowego wielkie przedsiębiorstwa próbują stworzyć monopole (lub kartele) także na inne sposoby. Poprzez trzymanie w tajemnicy formatu przechowywanej informacji, utrudniając lub uniemożliwiając międzyplatformową funkcjonalność, tworzą efekt zamknięcia, który ogranicza możliwości konkurencji i uniemożliwia działanie wolnego rynku. To prowadzi do wyższych cen i mniejszego tempa postępu. Kiedy sektor publiczny gospodarki zdaje raporty, lub produkuje informacje musi się to dziać w taki sposób, aby aktywnie zwalczało utrzymanie, albo pojawienie się monopolu na informację, wiedzę, idee i koncepty, a zwłaszcza formaty danych (przecież to wiedza publiczna - my na to łożymy podatki prawda?).

Prywatne monopole muszą być zwalczane.

3 x Otwartość

Wszyscy zgadzamy się, że nie żyjemy w bogatym kraju. Czy możemy stworzyć nowoczesne społeczeństwo cyfrowe oparte na wiedzy, a jednocześnie oszczędzić gdzie tylko się da? Naszym zadaniem kluczem jest po trzykroć otwartość: 1) Otwarte oprogramowanie administracji - zmniejszymy koszty i zrobimy krok w kierunku neutralności technologicznej państwa 2) Otwarte standardy w urzędach - aby każdy obywatel mógł otrzymać darmowy dostęp do materiałów, które sfinansował płacąc podatki 3) Otwarte podręczniki - darmowa edukacja jest podstawą społeczeństwa informacyjnego, podręczniki to jego część. Konstytucja RP gwarantuje darmową edukację, niestety zapis ten odchodzi w cień, gdy pojawia się chęć zysku.

Oszczędzimy wszyscy, a nikt nie ucierpi, poza zagranicznymi firmami, które narzucają kosztowne standardy. W zamian za to dajmy zarobić rodzimym informatykom oraz firmom, które szkolą pracowników w korzystaniu z otwartych rozwiązań informatycznych. Dzięki tańszej i otwartej edukacji przyśpieszymy rozwój społeczeństwa informacyjnego.

Gospodarka

Partia Piratów nie jest organizacją stworzoną w oderwaniu od realiów gospodarczych w których funkcjonujemy. Wiemy że prawo gospodarcze wymaga wielu zmian, które docelowo pobudzą wzrost gospodarczy i przybliżą nasze PKB do standardów Zachodniej Europy. Uważamy, że forsowana przez nas idea otwartości także i tutaj znajduje swoje zastosowanie: otwartość gospodarcza, czyli przyjazna przedsiębiorcom i obywatelom administracja, uproszczenie przepisów oraz likwidacja zbędnej biurokracji, stanowiącej poważną przeszkodę zarówno dla polskiego kapitału jak i inwestorów zagranicznych, jest kluczem do przyśpieszenia rozwoju gospodarczego.

Podsumowanie

Chcemy chronić życie prywatne obywateli i podstawowe prawa człowieka. Kiedy państwo rutynowo śledzi i rejestruje komunikację swoich obywateli prowadzi to do nadużyć władzy i prawnej niepewności. Żądamy naprawy tych anomalii. Żądamy sprawiedliwości, wolności i demokracji. Przewartościowanie własności intelektualnej prowadzi do szkodliwych monopoli, do cierpienia demokratycznych ideałów oraz do tego, że nowo tworzona kultura i wiedza są niedopuszczone do obywateli, czyli do domeny publicznej. Żądamy innego spojrzenia na własność intelektualną, które ma wzbogacać indywidualne życie ludzi, umożliwiać zdrowy rozwój przedsiębiorczości, tworzyć kulturalną i naukową wolność. Stąd też dawać korzyści całemu społeczeństwu.

Nasza praca może się odbyć jedynie poprzez sejm oraz parlament europejski, dlatego szukamy mandatu wśród obywateli, aby reprezentować ich w tych sprawach, o których mówimy. Każdy Polak może pomóc nam w tworzeniu wizerunku oraz przystąpić do naszej partii, by czynnie wspierać cele zawarte w tym programie.

Polityka

Nietykalność osobista i prawo do prywatności

Nietykalność osobista i prawo do prywatności

Jesteśmy na drodze ku społeczeństwu, w którym wszyscy są monitorowani 24 godziny na dobę. W tym samym czasie państwo ma na koncie całkiem pokaźną listę gaf, w wyniku których zostały ujawnione nasze dane osobowe i nie tylko. Ostatnia ustawa ministrów sprawiedliwości Unii Europejskiej, czyli przepis UE o przetrzymywaniu danych oznacza, że ci, którzy zajmują się twoją komunikacją muszą rejestrować wszystkie twoje rozmowy. Czas ich wykonania, gdzie się wówczas znajdowałeś, jakie SMSy wysłałeś i do kogo. Jakie e-maile wysłałeś i do kogo, etc. Niewiele czasu minęło od jej wprowadzenia w życie, a już ministrowie sprawiedliwości zgłaszają nowe propozycje. Chcą zwiększenia praw do podsłuchiwania, oraz pełni możliwości ich wykorzystania (np. w celu egzekwowania praw autorskich), bo skoro już są zebrane to można je wykorzystać prawda?

Aby społeczeństwo mogło rozwijać się kulturowo i technologicznie prawo do prywatnego życia obywateli musi być gwarantowane. To podstawa demokracji i społeczeństwa informacyjnego. Chcemy zatrzymać, odwrócić i nie powrócić do zmian dziś proponowanych. Chcemy, aby każdy obywatel miał pełną wiedzę na temat tego, kto i co robi z jego danymi osobowymi i innymi informacjami o nim. Powinna istnieć scentralizowana ewidencja ludności, w której obywatel może obejrzeć swój rekord.

Prawo autorskie i patenty

O prawie autorskim mówi się, że jest wymogiem tworzenia kultury, o patentach mówi się, że są wymogiem dla innowacji. To jest powtarzane tak wielokrotnie, że nikt dłużej nie podaje tego w wątpliwość. Uważamy, że jest to bajka, która jest utrzymywana przy życiu przez tych, którzy mają interes w istnieniu tych mechanizmów w ich dzisiejszym kształcie. W rzeczy samej prawo autorskie ZATRZYMUJE tworzenie nowej kultury, a patenty ZATRZYMUJĄ tworzenie nowych wynalazków. Jeśli ktoś da nam dowody, że jest inaczej zrezygnujemy.

Przede wszystkim ustawodawstwo o prawie autorskim nie równoważy interesu społeczeństwa w szerzeniu kultury z ekonomicznym interesem twórców: Nielogiczne jest to, że ktoś będzie dostawał pieniądze aż przez 70 lat po swojej własnej śmierci z tytułu praw autorskich. Partia Piratów chce unifikacji prawa co do pobierania, szerzenia i wzbogacania kultury, wiedzy i publicznej informacji tak długo jak się to dzieje bez chęci zysku. System patentowy spełnił swoją rolę i należy go całkiem zlikwidować albo dogłębnie zreformować. Prawo autorskie musi być gruntownie zreformowane tak, aby twórcy dostali o wiele mniejszy, lecz wystarczająco długi czas ochronny - na przykład 5 lat - aby zarobić na swoich dziełach.

3 x Razy Otwartość

Jeśli chcemy aby zmiany w prawie autorskim i patentowym przyniosły długofalowe skutki musimy także na inne sposoby wspierać otwarte społeczeństwo informacyjne, oto najważniejsze działy:

Otwarte oprogramowanie w administracji

Będziemy wspierać każdą inicjatywę zmniejszającą zależność polskiej administracji od jakichkolwiek koncernów, które godzą w interes obywateli (poprzez niepotrzebne naszym zdaniem zwiększanie wydatków na np. oprogramowanie). Jesteśmy przeciwni pomijaniu wolnego oprogramowania, które naszym zdaniem dojrzało już do wykorzystania w administracji i które mogłoby uniezależnić nasze urzędy od jakichkolwiek wpływów oraz ograniczyłoby wydatki. Jesteśmy zdania, że za cenę wydaną na oprogramowanie dla administracji (powyżej 60 mln zł rocznie) można by stworzyć system operacyjny i programy na bazie otwartych projektów w 100% odpowiadające potrzebom pracowników sfery budżetowej. Żadna złotówka Polskiego podatnika nie powinna być wydana na oprogramowanie w administracji (i wyprowadzona z kraju w postaci licencji) chyba, że nie ma innej możliwości (brak możliwości powinno być udokumentowane przez urząd, który chce zakupić oprogramowanie i to uzasadnienie winno być poddane analizie i ogólnodostępne dla obywateli wraz z takową).

Otwarte Standardy wymiany danych w urzędach i archiwizacji dóbr społecznych

Uważamy, że wszystkie materiały cyfrowe generowane przez państwo powinny być przechowywane w formatach otwartych. Zwłaszcza produkcje Telewizji Publicznej, dobra kultury, materiały archiwalne, dokumenty urzędowe udostępniane obywatelom (w celu informacyjnym lub administracyjnym) np. druki, zeznania itp. Wszystkie one powinny być udostępnione w formacie otwartym, darmowym i ogólnodostępnym, gdyż są własnością podatników. Urząd nie ma prawa żądać ani nawet sugerować zakupu jakiegokolwiek oprogramowania, aby obywatel mógł otworzyć te dokumenty i używać wedle własnego uznania (gdyż są jego własnością - powstały z jego pieniędzy). Oczywiście równolegle można udostępnić te dane w formatach zamkniętych, ale to format otwarty powinien być postrzegany jako podstawowy.

Otwarte Podręczniki

Chcemy wesprzeć ideę darmowych podręczników dla polskich uczniów jako najlepszy sposób na tanią i powszechna edukację. Uważamy, że zapis o bezpłatnym dostępie do edukacji tyczy się także podręczników. Rozwiązanie powinno być wsparte ustawowo. Istnieje wiele pomysłów, w jaki sposób to osiągnąć. Zakup prawa autorskiego z pieniędzy budżetu państwa lub wysiłek wolontariuszy wspieranych przez fundację, każdy pomysł który kieruje nas w stronę darmowej edukacji wart jest przedyskutowania.

Prawo autorskie

O Zrównoważone prawo autorskie

Prawo autorskie stworzono, aby przynosiło korzyści społeczeństwu poprzez promocję twórczości ale zwłaszcza rozwój i szerzenie kultury. Do osiągnięcia tych celów wymagana jest równowaga między społecznym wymogiem dotyczącym dostępu do sztuki, a prawami twórców do słusznej zapłaty i uznania autorstwa ich dzieł.

Dzisiejsze prawo autorskie jest zachwiane. Sytuacja, w której kultura i wiedza są bezpłatnie i dostępne dla wszystkich na równych warunkach, sprzyja rozwojowi tak społeczeństwu jak i samej kulturze. Twierdzimy, że nadużywanie prawa autorskiego, w celu osiągnięcia zysków nie współmiernych do włożonej pracy, aktywnie przeciwdziała tym wszystkim celom.

My chcemy odtworzyć tą równowagę i prawo autorskie poprzez następujące zmiany:

Wolność do dzielenia się plikami

Techniczny rozwój stworzył, prawie bez jakichkolwiek większych kosztów, możliwość rozprowadzenia kultury na cały świat. Ta fantastyczna nowa możliwość otworzyła się przed nami i należy tę możliwość wspierać.

Wszelkie niekomercyjne pobieranie, używanie, wzbogacanie i szerzenie kultury powinno się wyraźnie promować. Prawodawstwo winno zmienić się, aby stało się jasne, że ono reguluje użytkowanie i kopiowanie dzieł tylko przy wykorzystaniu komercyjnym. Dzielenie się kopiami, lub w inny sposób rozprowadzanie i użycie dzieła kogoś innego nie powinno nigdy być zabronione i tak długo jak dzieje się bez motywu zysku. Wynika to z tego gdyż akt szerzenia się jakiegoś dzieła powoduje wzrost jego wartości.

Im więcej ludzi pozna jakieś dzieło, tym twórca jest bardziej znany, tym więcej ludzi przychodzi na jego filmy (do kina) lub koncerty, chce oglądać z nim reklamy, słuchać lub/i oglądać jego twórczość itd. To wszystko przynosi mu zysk, a droga do tego zysku to udostępnianie swojej twórczości - jeśli mówi się, że to udostępnianie przynosi artyście jakiekolwiek straty, to znaczy że zyski z premier kinowych, koncertów, reklam, wywiadów i tantiem to starty (sprzeczność).

Co więcej na podstawie tych dzieł powstają nowe, a właśnie tak rodzi się i istnieje kultura, która nie powstanie i nie będzie tworzyła z niczego. Im więcej ludzi będzie miało dostęp do dóbr kultury tym lepiej się ona będzie rozwijać i będzie bardziej kreatywna.

Krótszy czas komercyjnego (handlowego) prawa autorskiego

Większa część branży rozrywkowej, tak jak dziś wygląda, jest zbudowana na postanowieniach prawa autorskiego do samotnego używania dzieł przez autorów w celach komercyjnych. Chcemy utrzymać to postanowienie do samotnego używania dzieł przez autorów, lecz tylko w tych celach.

Dzisiejszy czas ochronny - życie plus 70 lat - jest absurdem. Żaden inwestor przenigdy nie będzie robi wyliczeń na zwrot kosztów inwestycji aż na tak długi czas. Nikt nie może twierdzić, że ten w praktyce niemalże nigdy niekończący się czas trwania ochrony praw autorskich jest konieczny, aby zachęcić inwestycje w branży rozrywkowej. Z drugiej strony prowadzi to do wielu negatywnych konsekwencji dla tych, którzy chcieliby zachować lub tworzyć na podstawie starych, klasycznych dzieł. Dlatego chcemy ukrócić czas ochrony praw autorskich do tego poziomu, który jest racjonalny z punktu widzenia społeczeństwa i inwestorów.

To prawo nie ma nic wspólnego z zyskami twórcy. Naszym zdaniem chodzi o to by stare dzieła po prostu znikały z powierzchni ziemi zamiast znaleźć się w domenie publicznej, skąd można by je pobrać w celu wykorzystania. Chodzi o to by kultura była czymś, co trzeba ciągle na nowo kupować a dzieła, które się starzeją, zamykać w szafach aż do wygaśnięcia ich praw autorskich aby odeszły w zapomnienie.

Zakaz DRM

Tak zwana technologia DRM, czy też Digital Rights Management, ogranicza już dziś wiele naszych legalnych praw do kopiowania i używania kultury. Widoczny jest trend wbudowywania przez multimedialne przedsiębiorstwa coraz większej ilości technologicznych ograniczeń przeciwko wolnemu użytkowaniu ich produktów, które jest przez prawo dozwolone, ale nie ma dla tych firm znaczenia.

Jeśli DRM będzie kiedykolwiek chronione prawnie skończy się rzeczywista władza państwa a ustawa o prawie autorskim nie będzie miała znaczenia gdyż to co będzie można zrobić z danym dziełem będzie ograniczone przez prawnie chronioną technologię, której złamanie będzie nielegalne. Nasze prawa przejdą w ręce nielicznej grupy wielkich międzynarodowych koncernów multimedialnych.

Dlatego zakaz używania technologii DRM w jakimkolwiek kształcie do ochrony czyichkolwiek praw jest niezbędne.

5 lat prawa gospodarczej wyłączności

Prawo dla kogo?

Większa część dzisiejszej branży rozrywkowej opiera się na postanowieniach prawa autorskiego dotyczących prawa wyłączności w rozprowadzaniu gospodarczym opublikowanych dzieł. Reguluje też drobiazgowo ich używanie w dziełach pochodnych. Sukcesywnie przedsiębiorstwa rozszerzyły to "prawo", aby swoim zasięgiem obejmowało także jak, kiedy, gdzie i ile razy konsument ma możliwość używania swojej "licencji" do użytkowania jakiejś części dzieła. W tym samym czasie prawa autorskie samych twórców są usuwane w cień.

Jak długi okres prawa wyłączności ma sens?

Chcemy zachować realną ochronę dla prawa wyłączności w prawie autorskim w przypadku gospodarczego użytku. Aczkolwiek dzisiejszy czas ochronny - życie plus 70 lat - to absurd. Żaden inwestor nigdy nie robi kalkulacji zwrotu swoich inwestycji aż na tak długi czas. Nikt nie może twierdzić, że ten w praktyce niemalże niekończący się okres ochronny jest potrzebny, aby zachęcić kapitał do branży rozrywkowej.

Szkodliwe prawo wyłączności

Wręcz przeciwnie długie, ekskluzywne prawo doprowadza do wielu negatywnych konsekwencji dla większości społeczeństwa i to nie tylko dla tych, którzy chcą zachować czy też budować na egzystujących dziełach. Duża część nowoczesnej kultury z okresu ostatnich 100 lat jest w praktyce niedostępna, mimo że oprócz prawa wyłączności nie istnieje żadna ekonomiczna podstawa, aby wydawać dzieła ponownie. Część oryginalnych dzieł znika bezpowrotnie, kiedy ich oryginalne wydania się zniszczą. Prawo zabrania ich kopiowania. Dotyczy to zwłaszcza starych dzieł muzycznych i kinematograficznych, lecz zaczyna to też obejmować cyfrowe środki przechowywania.

Szkolnictwo cierpi, ponieważ nie ma wolnego użytkowania nowoczesnych materiałów, nawet z 1900 roku, w celu nauczania.

Przywrócić równowagę

Dlatego chcemy skrócić ten czas ochronny do takiego poziomu, który jest rzeczowy z punktu widzenia społeczeństwa i inwestorów. Nasza propozycja to 5 lat, dlatego że większa część wszystkich rozprowadzanych dzieł przynosi znikomy lub żaden zysk po upływie tego czasu.

Oczywiście nie jest to ostateczne i jesteśmy gotowi dyskutować nad innymi rozwiązaniami. Prawo autorskie do wykorzystania komercyjnego mogłoby trwać nawet 30 lat, ale prawo to powinno być odnawiane w stosownym urzędzie, co wspomniane już 5 lat. Oczywiście po uiszczeniu opłaty oraz złożeniu kopii dzieła do archiwum (tak jak to jest z książkami). Wtedy, gdy tylko prawa do dzieła wygasają, automatycznie jest ono udostępniane w ramach domeny

DRM zakaz

DRM to nielegalne ograniczenie...

Partia Piratów chce stworzyć wolność indywidualną w ramach kultury, gdzie prawa producentów będą w równowadze z prawami konsumentów. Nie wystarcza, że ustawodawstwo daje nam prawo, abyśmy mogli coś zrobić. Także musi istnieć techniczna możliwość zrobienia czegoś, aby to prawo miało jakiekolwiek znaczenie.

Jeśli wszystkie lasy i jeziora pewnego dnia zostałyby otoczone wysokim płotem z zasiekami to nie mielibyśmy dłużej żadnej przyjemności z naszej wolności. W przypadku wolności dotyczącej korzystania z natury nigdy to się nie wydarzy. Po pierwsze byłoby to całkiem drogie dla posiadaczy ziemskich, a po drugie jest to zakazane prawem. Posiadacz ziemski nie może jednostronnie zdecydować się, że nie lubi prawa i zbudować techniczne ograniczenia, które uczynią niemożliwym dla obywateli skorzystanie ze swojej wolności.

Jednakże dla wolności indywidualnej dotyczącej kultury to zagrożenie jest jak najbardziej realne. Tak zwana technologia DRM "Digital Restriction Management", ogranicza już dziś wiele naszych wolności do kopiowania i rozpowszechniania kultury (np. sklep iTunes firmy Apple). Funkcjonuje to jako taki płot z zasiekami dla każdego, który chce skorzystać ze swoich wolności dotyczących dóbr kultury. Ponadto w cyfrowym świecie posiadaczy praw autorskich nic nie kosztuje wystawienie płotów z zasiekami, które ograniczają wolność.

...lecz pod osłoną prawną

Nowo przyjęte prawa w krajach UE czynią przestępstwem "obejście technicznych zabezpieczeń". Techniczne zabezpieczenia pokrywają sprzęt i programy, które mają w zamyśle utrudnianie kopiowania, lub obchodzenie takich zabezpieczeń. Jeśli ktoś kupi CD, film, e-książkę lub cokolwiek innego zawierającego ograniczenia DRM to nie ma wówczas prawa do złamania tych zabezpieczeń nawet, jeśli cel takiego użytkowania byłby zawarty w prawie autorskim.

Lawrence Lessig podaje w jednym z rozdziałów swojej książki "Wolna Kultura" (http://www.futrega.org/wk/28.html) jako przykład jedną z e-książek, którą wydało przedsiębiorstwo Adobe. Była to "Alicja w krainie czarów", której prawa autorskie wygasły bardzo dawno temu. Każdy dziś ma prawo robić, co mu się podoba z tym tekstem Lewisa Carrolsa, który pierwszy raz opublikowano w 1865 roku.

Aczkolwiek w tym aktualnym przypadku Adobe zdecydowało się, aby nielegalnie nadać tej książce "prawa autorskie" oznaczające, że prawnie nikt nie może kopiować jej części, wydrukować jej stronic, czy też nawet pożyczyć lub też oddać ją swojemu przyjacielowi.

Innym przykładem są zabezpieczenia przeciwko kopiowaniu, które pojawiają się w niektórych urządzeniach video Czynią one niemożliwym rozdawanie kopii filmu, który się samemu nagrało, na przykład na ślubie przyjaciela. Taki materiał jest własnego autorstwa, lecz jest to bez znaczenia.

Prawo pozwala nam to robić. Aczkolwiek nikt nie ma z tego jakiejkolwiek korzyści, ponieważ przedsiębiorstwa zdecydowały się używać swojej techniki DRM, aby pozbawić każdego indywidualnego konsumenta możliwości skorzystania z tych praw. Utrudnia to, lub wręcz uniemożliwia (ze względów technicznych) w korzystaniu ze swoich praw. Tak jak prawo zostało napisane w krajach Unii Europejskiej (i w USA) nawet samo próbowanie korzystania z tych swoich praw jest dziś nielegalne.

Aby powrócić do porównania z wolnością indywidualną do natury to jest to tak jakby właściciele ziemscy nie tylko mieli prawo zawieszenia wolności indywidualnej poprzez zbudowanie ogrodzeń wokół całej swojej własności, lecz nawet samo patrzenie się na takie ogrodzenie byłoby zabronione.

DRM zakaz

Kiedy się daje wielkim przedsiębiorstwom takie prawo, to bez znaczenia co jest prawnie dozwolone. Poprzez DRM nie będzie to po prostu technicznie możliwe a złamać zabezpieczeń nie wolno. Dlatego potrzeba zakazu dla takich technologii.

Na dłuższą metę chcemy, aby zakaz przeciwko DRM wprowadzono w całej Europie. Wspólne zasady dla całego europejskiego rynku zabezpieczą, że będzie się to opłacało lub nawet było konieczne by wszystkie wielkie przedsiębiorstwa udostępniły swoje produkty też w wersji bez DRM nawet, jeśli wybiorą używanie DRM na innych rynkach.

Do tego czasu, kiedy uzyskamy wspólne europejskie rozwiązanie mogą się pojawić sytuacje, gdzie nie będzie dla konsumentów zadowalających alternatywnych produktów bez DRM. W takich przypadkach producenci powinni produkty zawierające DRM, w każdym przypadku, zaznaczyć z wyraźnymi tekstami ostrzegawczymi, które uświadomią kupującego, że produkt zawiera technologię dołączoną celowo pozbawiającą obywateli praw nabytych zgodnie z ustawą o prawie autorskim.

Opinia Partii Piratów

Zastosowania technik, które mają na celu ograniczanie legalnych praw konsumentów do wolnego kopiowania i używania informacji i kultury, tak zwanych technologii DRM, powinno być zabronione. W takich przypadkach, gdzie praktycznie jest to niemożliwe albo, kiedy ten zakaz oznaczałby wielkie kłopoty dla konsumentów wtedy produkty zawierające technologie DRM w każdym przypadku powinny zawierać wyraźne teksty ostrzegawcze.

Ci, którzy mają w zamiarze wprowadzenie DRM tłumaczą ten skrót jako "Digital Rights Management". Aczkolwiek, kiedy to oznacza tylko i wyłącznie same prawa dla przedsiębiorstw rozrywkowych i jedynie restrykcje dla konsumentów i obywateli to tłumaczenie "Digital Restriction Management" jest słuszniejszym rozszyfrowaniem tego skrótu.

Wolność dzielenia się plikami

Nie zabraniać techniki

"Nie można wynaleźć koło, a później kazać wszystkim chodzić", mówi artysta Timbuktu z Afryki a propos dzielenia się plikami.

Widzimy oczywiste znaki, że technika dzielenia się plikami ma być wyłącznie zastrzeżona dla dużych gospodarczych podmiotów, które chcą sprzedawać nam media i ma być całkowicie niedostępna dla innych zastosowań.

Efektywniejsza i uczciwsza dystrybucja

Techniczny rozwój uczynił możliwym rozpowszechnianie wszystkich form kultury na całym świecie przy minimalnych kosztach. To wspaniała i fantastyczna możliwość.

W odróżnieniu od centralnie zarządzanego monopolu dystrybucyjnego z góry ustalonymi top-listami przebojów, które klienci mogą kupić, otwiera się możliwość, nawet dla całkiem nieznanych grup, dotarcia do własnej publiczności, nawet na drugim końcu świata, bez pośredników.

Wolne rozprowadzanie kultury jest prawem

Chcemy wesprzeć techniczną możliwość dzielenia się plikami. Całe niekomercyjne ściąganie, używanie, dowartościowanie i rozprowadzanie kultury powinno być wyraźnie popierane przez prawo.

Prawo musi być zmienione, aby stało się całkiem jasne, że reguluje wyłącznie używanie i kopiowanie dzieł w celach gospodarczych, które to przecież były początkowym celem koncepcji prawa autorskiego. Dzielenie się kopiami, czy w inny sposób rozprowadzanie i używanie dzieł innych ludzi, nie powinno nigdy być zabronione dopóki robi się to bez chęci zysku.

Wolność pobierania próbek (sampling)

Ekskluzywne przywileje duszą twórczość

Aktualne, coraz bardziej restrykcyjne prawo dotyczące naruszenia praw autorskich stwarza trudności dla kreatywnych muzyków, producentów filmowych i artystów fotograficznych a nawet pisarzy (zwłaszcza nie komercyjnych). Głównie chodzi o tych twórców, którzy tworzą poprzez opracowywanie części starych dzieł, utworów. W zasadzie cała taka twórczość jest dziś nielegalna bez wyraźnego pozwolenia od wszystkich posiadaczy praw do używanego dzieła.

Muzyczne miksy

Technika miksów i remiksów jest już długo uznaną formą muzyczną, przedtem owi "sampling" artyści sami naśladowali używany przez siebie oryginał w stylu gry i "dźwięku" poprzez imitacje i robili do nich własne wersje.

Dziś człowiek może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej za samo brzmienie "nazbyt podobnie" jakiegoś utworu wydanego przez duże przedsiębiorstwo muzyczne. To nie zmienia faktu, że utwory tych przedsiębiorstw często są bardzo podobne do siebie jak i utworów innych przedsiębiorstw muzycznych. To tylko ogranicza niezależnych artystów, którzy muszą zmieniać swój materiał.

Ograniczenie ekskluzywnych przywilejów wobec oryginalnych utworów

Chcemy uczynić łatwiejszym opracowywanie i ponowne używanie części starych dzieł. Coś takiego ma być postrzegane jako legalna forma cytowania. Prawo przeciwko plagiatom bazujące się na idei dzieła było długo wystarczającym dla ochrony praw autorskich twórców. Nie ma żadnych powodów dla tych ekstremalnych nowych ograniczeń, które się pojawiły ostatnimi czasy.

Dlaczego?

Należy pamiętać, że nasza kultura została stworzona dzięki temu, że używaliśmy dzieł stworzonych wcześniej. Przecież z jazzu powstał rock z rocku pop itd. To naturalne i tak samo działa to w muzyce, filmie, literaturze, informatyce, matematyce i ogólniej nauce, technice. Jeśli zbytnio ograniczymy możliwość tworzenia na podstawie innych dzieł (nie tylko powiązanych z kulturą, ale także naukowych czy informatycznych) to nasza kultura ulegnie stagnacji (to już da się zaobserwować). Na przykład proceder prawnego (poprzez lobbing) wymuszania zachowań konsumpcyjnych oraz ograniczenie twórczości (właśnie poprzez prawne ograniczenie prawa do cytowania i tworzenia na podstawie innych dzieł) w celu multiplikacji zysku.

Usunięcie opłat kasetowych

Opłaty kasetowe (zwane też kompensacyjnymi) nakłada się na puste CD, DVD, kasety, odtwarzacze MP3, etc. które są sprzedawane w krajach UE. Dopłata jest pomyślana jako rekompensata za zmniejszony dochód posiadaczy praw autorskich. Teoretycznie ma to miejsce, gdy prywatna osoba na własny użytek robi legalną kopię, dla przykładu płyty CD, by mieć ją w samochodzie, lub też w domku na działce. My jako Partia Piratów uważamy, że to wynagrodzenie jest bezsensowne z paru różnych powodów.

Na sam początek wszyscy jesteśmy zmuszeni płacić tę opłatę, która zawsze jest włączona w cenę, niezależnie czy zamierzamy kopiować chronione prawem autorskim materiały, czy też nie. Opłata musi być zawsze płacona nawet, jeśli kupujemy puste płyty, aby nagrać na nie wakacyjne zdjęcia, czy też filmy, do których sami posiadamy prawa autorskie. Poważnym absurdem staje się, kiedy hobbista muzyk jest zmuszony płacić pieniądze innym (uznanym) artystom, kiedy on lub ona wypala własną muzykę na płycie.

Na dodatek to legalne prawo do robienia własnych kopii materiału, który się kupiło - tak zwane prywatne kopiowanie - zostało silnie ograniczone (wręcz nazywane piractwem) i coraz większa część muzyki i filmów, którą się dziś sprzedaje jest wyposażona w ochronę przed kopiowaniem. Co czyni również w konsekwencji usunięcie opłat kasetowych całkiem sensowne.

W końcu rekompensata idzie wyłącznie do muzycznej i filmowej branży, w dodatku według niesprawiedliwych zasad podziału, które uderzają w małych artystów i twórców filmowych. Istnieje niezliczona ilość sposobów używania głównie CD i DVD płyt do zapisywania różnych innych typów materiałów niż muzyka i filmy. Kopie bezpieczeństwa ważnych danych i rozprowadzanie darmowego oprogramowania to tylko dwa z tych przykładów. Takie kopiowanie nie dotyczy muzycznej i filmowej branży w najmniejszym stopniu i w konsekwencji okłada się inne typy przedsiębiorczości i osoby prywatne wymogiem opłaty za coś, czemu brak jakiegokolwiek najmniejszej legalnej podstawy.

Patenty

Alternatywa patentów na leki

Patenty na leki w biednych krajach powodują, że ludzie niepotrzebnie umierają. Wykrzywiają priorytety badań nad lekami. Czynią koszty lekarstw bękartem budżetu NFZ.

Wielu uważa, że patenty na leki mimo wszystko są potrzebne, gdyż mają być tym jedynym sposobem finansowania badań nad nowymi lekami. To nie jest prawdą.

Już dziś państwa UE płacą główną część wszystkich badań nad lekami, ponieważ to państwa UE odpowiadają za 85% dochodów przedsiębiorstw medycznych. Gdyby państwo zakupiło badania nad nowymi lekami oddzielnie i pozwoliło na konkurencyjną produkcje lekarstw poprzez likwidacje patentów na leki, to oznacza wielkie oszczędności w kosztach. Więc więcej pieniędzy niż dziś szłoby także na badania.

Patenty na oprogramowanie wstrzymują innowacje

Patenty na oprogramowanie wstrzymują techniczny rozwój w dziedzinie technik informacyjnych i stanowią poważne zagrożenie dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz dla pojedynczych programistów. Mimo, że prawo patentowe UE wyraźnie mówi o zakazie patentowania programów, to w szczególnych przypadkach europejski urząd patentowy EPO wydaje takie patenty.

W czasie oczekiwania likwidacji systemu patentowego na poziomie Europy, Polska musi stworzyć dodatek do prawa patentowego, który zaznaczy zakaz patentów na oprogramowanie jeszcze wyraźniej i uczyni jasnym, że takie patenty są w Polsce nielegalne.

Patenty są niepotrzebne

Patenty przedstawia się często jako ochrona dla indywidualnych wynalazców przeciwko wielkim przedsiębiorstwom. To nie jest prawdą.

Koszt jednego europejskiego patentu oscyluje wokół 250,000 zł. Aby mieć jakąkolwiek korzyść z patentu wynalazca musi być gotowy do obrony go w sądzie w procesach patentowych, które każde z osobna kosztują wielomilionowe sumy. "Ten mały wynalazca" to po prostu baśń. Patenty są dla dużych "chłoptysiów".

Jednak wielkie przedsiębiorstwa w dojrzałych branżach produkcyjnych nie używają patentów, aby chronić się przed swoimi konkurentami. Konkurentami są inne wielkie przedsiębiorstwa, które także mają patenty. Dlatego one licencjonują się na wzajem tak, aby móc korzystać z tych patentów bez przeszkód. One muszą to robić. Jeden jedyny produkt jest pokryty setkami, jeśli nie tysiącami patentów. Bez wzajemnego licencjonowania się nikt nigdy by niczego nie wyprodukował. Aczkolwiek to także oznacza, że patenty są całkowicie bezużyteczne jako środek ochronny.

Jedyni, którzy na prawdę mają uciechę z patentów to ludzie, którzy pracują jako przedstawiciele patentowi, lub prawnicy patentowi. Bez patentów nie będą mieć żadnej pracy. I niestety to właśnie oni w praktyce sterują tym prawodawstwem i jego zastosowaniami.

Trzeba zmienić sposób ochrony wynalazców i rozważyć czy jest on w ogóle potrzebny gdyż rozwój technologiczny jest tak szybki, że sam fakt bycia pierwszym daje ogromne zyski.

Alternatywa patentów na leki

Patenty na leki szkodzą

Patenty na leki sprawiają, że setki tysięcy ludzi w biedniejszych krajach nie mogą sobie pozwolić na kupno lekarstw, które potrzebują mimo, że leki istnieją i są w stanie uratować im życie. Patenty na leki skrzywiają sposób w jaki są używane środki idące na badania leków, ponieważ bardziej się opłaca łagodzić choroby krajów dobrobytu, niż uzdrawiać biedotę z malarii. Patenty na leki sprawiają, że koszty lekarstw w budżecie służby zdrowia stały się bękartem, który bezlitośnie rośnie z roku na rok i nad którym politycy nie mają żadnej władzy.

Czy patenty na leki są potrzebne?

Pomimo tych negatywnych efektów jest wielu, którzy mimo wszystko bronią patentów na leki i mówią że mimo wszystko są one potrzebne. W jakiś sposób musimy przypilnować, aby pieniądze szły na badania leków. Inaczej w przyszłości żadne nowe lekarstwa nie będą wynalezione, i to jest jeszcze gorsze.

- Ponieważ tak tanio każdy może skopiować jakieś lekarstwo, którego badania kosztowały miliardy, to niestety musimy pozwolić przedsiębiorstwom medycznym dalej mieć monopol na nowe leki - mówią obrońcy patentów na leki.

Aczkolwiek to stwierdzenie do końca nie jest prawdziwe.

Pierwsza część tego rozumowania jest oczywiście prawdziwa. W jakiś sposób potrzeba zapewnić, że nawet w przyszłości będą istniały wystarczające fundusze dostępne dla badań leków. Aczkolwiek to, że właśnie patenty na leki powinny być tym jedynym sposobem, aby zapewnić te fundusze, to po prostu kłamstwo.

Dziś państwo płaci za badania

Już dziś państwowy sektor płaci główną część rachunku za lekarstwa we wszystkich krajach Europy, dzięki różnym systemom publicznej służby zdrowia. Tak więc już dziś to właśnie państwo finansuje badania nad lekami poprzez płacenie gigantycznych cen przedsiębiorstwom medycznym za ich opatentowane leki (NFZ w 2005 roku wydał 144 mln złotych na refundację).

Tak więc nie istnieje żadne Prawo Naturalne, które stwierdza, że patenty są jedynym sposobem do stworzenia funduszy potrzebnych do badań nad nowymi lekarstwami. Jeśli NFZ finansowałoby wprost badania nad lekarstwami i czynił ich rezultaty wolnodostępnymi, to mógłby to być równie sprawny model jak ten dzisiejszy czyli taki gdzie państwo utrzymuje prywatny monopol przedsiębiorstw medycznych.

Owo ważne pytanie to który model jest tańszy i bardziej efektywny jako sposób finansowania badań nad lekami. Ponieważ nie ma nikogo, kto by twierdził, że badania nad nowymi lekami są tanie. Przeciętna cena badań nad nowym lekiem to kwoty przewyższające miliard dolarów.

Z myślą, że to państwo odpowiada za główną cześć dochodów przedsiębiorstw medycznych, jest więc pierwszym rzeczowym krokiem sprawdzić jak duża część z tych pieniędzy w rzeczywistości idzie na same badania.

Dzięki Bogu jest to bardzo łatwo zrobić, ponieważ wszystkie wielkie przedsiębiorstwa medyczne publikują swoje roczne rezultaty w internecie. Dla przykładu możemy spojrzeć na cyfry:
- Novartis: http://www.novartis.com/annual_reports/2004/financial_highlights.shtml
- Pfizer: http://www.pfizer.com/pfizer/annualreport/2005/annual/p2005ar12.jsp
- AstraZeneca: http://www.astrazeneca.com/article/11183.aspx

Wszystkie wydają około 15% swoich dochodów na badania. Zaś te 85% idzie na wszystko inne i to według ich własnych sprawozdań. Te cyfry są typowe dla całej branży.

Pytanie: Czy system patentowy daje nam, podatnikom, naprawdę jak najwięcej możliwych badań za te pieniądze, które corocznie wręczamy przemysłowi medycznemu? A może istnieje inne usprawiedliwienie na to, że nawet same przedsiębiorstwa medyczne przyznają się, że zużywają aż 85% pieniędzy z zysku na inne cele?

Jeśli państwo alternatywnie przeznaczyłoby na badania i rozwój 20% dzisiejszego poziomu wydatków na leki, to te badania powinny otrzymać więcej funduszy niż dziś jest na nie przeznaczone poprzez refundację. Jeśli też rezultaty tych badań uczyni się publicznymi to otwiera się możliwość dla przedsiębiorstw medycznych, aby produkować nowoczesne lekarstwa bez żadnej potrzeby inwestowania w badania nad nimi. Wówczas nie potrzeba żadnych patentów na leki. To co zostanie z punktu widzenia państwa to płacenie za same lekarstwa.

Lekarstwa nieopatentowane będą tańsze

Jak będą wyglądały ceny lekarstw, jeśli patenty zostaną zlikwidowane? Odpowiedź na te pytanie możemy znaleźć poprzez doświadczenia, które mamy z generycznymi lekami pozbawionymi patentów. Na tym rynku już mamy taką sytuację, że różni prywatni producenci tych generycznych, bez patentowych, leków konkurują ze sobą i państwo kupuje najlepsze i najtańsze leki.

I to funkcjonuje!

Według raportu ze szwedzkiego zarządu ochrony zdrowia (http://www.socialstyrelsen.se/NR/rdonlyres/28878A08-2E49-47F9-A3E6-827AE0B8785C/3485/20051031.pdf) obniżka ceny leków, które zwolniono z patentów to 70% ze zróżnicowaniem od 39% do 89% (patrz strona 13 w pdf w języku szwedzkim).

Przy lekach generycznych sprawa dotyczy lekarstw, które mają więcej niż 20 lat. Przy nowych lekach cena nałożona przez przedsiębiorstwa medyczne jest znacznie większa, więc oszczędności wynikające z likwidacji patentów medycznych powinny być w rzeczywistości znacznie większe niż 70%. Aczkolwiek mimo wszystko wyliczmy i użyjmy konserwatywnie tę liczbę.

Zmniejszyć koszt w połowie i dać więcej pieniędzy na badania!

Cena za jeden preparat obniży się do 30% bez patentów. Nałóżmy 20%, aby pokryć przyszłe koszty badań według propozycji powyżej i rachunek państwa na leki obniży się do 50% tego co jest dziś. Zmniejszenie o połowę! W tym samym czasie dajemy więcej niż dziś pieniędzy na badania nad lekami.

Nie jest więc to pomysł warty przemyślenia?

Jakie więc istnieją argumenty, aby zatrzymać patenty medyczne i odmówić tym o 50% tańszym lekom i zwiększonym funduszom na badania leków?

Podsumowanie

Aby powtórzyć główne kwestie w propozycji:

Już dziś państwa Unii Europejskiej pokrywają, poprzez refundację, główną część dochodów przedsiębiorstw medycznych (według ich własnych sprawozdań). Z tych wszystkich pieniędzy, które zarabiają przedsiębiorstwa medyczne idzie tylko 15% na badania (również według ich własnych sprawozdań). Reszta, czyli 85% idzie na wszystko inne (głównie reklamę). Jeśli państwo będzie dawało 20% dzisiejszych opłat wynikajacyz z refundacji bezpośrednio na badania, powinno być więcej pieniędzy na te badania. Wówczas przedsiębiorstwa medyczne nie muszą prowadzić badań same i nie potrzeba wówczas jakichkolwiek patentów na leki, ponieważ te przedsiębiorstwa nie miałyby jakichkolwiek kosztów badań do odzyskania. Bez patentów obniży się cena na leki przynajmniej o 70%, kiedy te leki będą produkowane na konkurencyjnym rynku zamiast przez monopolistę.

Więc: W porównaniu z dzisiejszym systemem koszt pokrywany przez NFZ będzie 20% (na badania) plus 30% (za sam lek). W SUMIE 50% MNIEJSZA CENA ZA LEKI I MIMO TO WIĘCEJ PIENIĘDZY NA BADANIA.

Przeprowadzalne na poziomie Unii Europejskiej

Jedyny problem przeciwko powyższemu systemowi to to, że pojedynczo żadne państwo Unii Europejskiej nie może tego przeprowadzić na własną rękę. To jest prawda. Aczkolwiek na poziomie europejskim jest to jak najbardziej przeprowadzalne.

Europa jest wystarczająco wielka i bogata by móc z jednej strony sfinansować tak wielką część globalnych badań nad lekami, że nikt nie mógłby nas oskarżać, że przejeżdżamy się kosztem innych, a z drugiej strony by sprostować dyplomatycznej presji, która będzie się kierować przeciwko nam tego dnia, kiedy wybierzemy tę otwartą drogę.

Tak więc, aby powtórzyć pytanie:

JAKIE SĄ ARGUMENTY BY ZATRZYMAĆ PATENTY NA LEKI I ODMÓWIĆ OSZCZĘDNOŚCIOM I ULEPSZENIOM, KTÓRE TA OTWARTA DROGA OFERUJE?

Opinia Partii Piratów

Partia Piratów chce w perspektywie zlikwidować możliwość patentowania lekarstw, lecz uświadamia sobie, że to wymaga wprowadzenia także przez innych systemu finansowania kosztów badań nad lekarstwami. Uważamy przeto, że zmiana musi być przeprowadzona razem przez całą Unię Europejską.

Chcemy, aby rząd zbadał konsekwencje różnych alternatywnych systemów finansowania badań nad lekami, jak ta powyższa naszkicowana propozycja i wziął inicjatywę podniesienia tej kwestii na forum Unii Europejskiej.

Patenty na oprogramowanie wstrzymują innowacje

Co można zrobić?

Jednym z problemów ustawodawstwa dotyczącego patentów na oprogramowanie w krajach Unii Europejskiej jest to, że w takich krajach jak Polska są one już surowo zabronione.

Prawo własności przemysłowej z 30 czerwca 2000 roku (Dz.U. z 2001 r. Nr 49, poz. 508) "Nie uważa się za wynalazki odkryć, teorii naukowych i metod matematycznych, programów do maszyn cyfrowych, planów, zasad i metod dotyczących działalności umysłowej lub gospodarczej, gier oraz przedstawienia informacji."

Całkiem jasno sformułowane jakby można sądzić. Jako wynalazek nigdy nie można uznać programów do maszyn cyfrowych (czyli również komputerów). Ponieważ tylko wynalazki można opatentować, więc nie można otrzymać patentu na program komputerowy.

Problem jest w tym, że prawnicy patentowi depczą słowo prawa. Oni mają własny ekonomiczny interes w tym, aby wydano tyle patentów jak to tylko jest możliwe, niezależnie czy pracują jako przedstawiciele, lub też zatrudnieni w urzędzie patentowym. Europejski urząd patentowy EPO aktualnie wydaje pozwolenia na patenty programów komputerowych jak na linii produkcyjnej.

Argument prawników patentowych, dlaczego "nigdy" oznacza "często" powinien być zabawny, gdyby nie był tak społecznie szkodliwy. Lecz ważne jest to, że mimo prawo UE już dziś jest jasno sformułowane, należy uczynić dodatkowy zapis. Stwierdzi on o nielegalności wszelkich patentów na oprogramowanie do czasu dogłębnej reformy całego systemu patentowego.

Najciekawsze jest to, że tam gdzie prawo patentowe zostało poszerzone o oprogramowanie zauważono zahamowanie rynku IT. Patenty na oprogramowanie mamy w USA i Japonii a brak w UE. Ciekawe jest to, że to właśnie rynek IT w UE rozwija się najszybciej. Wynika to z tego, że kapitał przedsiębiorstwa nie jest angażowany w wojny patentowe tak jak to jest w USA.

Opinia Partii Piratów

Patenty na oprogramowanie wstrzymują rozwój w dziedzinie technik informacyjnych i stanowią poważne zagrożenie dla małych i średnich przedsiębiorstw a także dla pojedynczych programistów. Mimo, że prawo patentowe UE wyraźnie mówi, że programy komputerowe nie mają być możliwe do opatentowania, to w szczególności europejski urząd patentowy EPO wydaje takie patenty.

W oczekiwaniu na debatę i gruntowną reformę systemu patentowego w całej Europie kraje członkowskie muszą dodać zapiski do swoich praw patentowych, które jeszcze wyraźniej będą zakazywać patentów na oprogramowanie i czyniące bardzo jasnym,że w danym kraju członkowskim nie są one legalne.

Potrzeba także taniego i łatwego sposobu, który wszelkie żądania patentowe leżące poza wymiarem prawa patentowego przedstawiać będzie jako nielegalne. Prawnicy patentowi, którzy wielokrotnie składają podania z takimi żądaniami o patenty winni być oskarżeni o łamanie prawa.

Urząd patentowy powinien być finansowany przez dotacje i opłaty patentowe winny wpływać do kasy państwa, a nie do kasy urzędu patentowego. Obecna sytuacja, gdy ilość pieniędzy otrzymywana przez urząd jest tym większa, im więcej patentów wyda musi zniknąć.

Patenty są niepotrzebne

Wprowadzenie

Patenty medyczne zabijają. Patenty na oprogramowanie ograniczają postęp techniczny.

A jak jest z tymi "zwykłymi" patentami, to znaczy patentami w mechanice, elektronice i chemii? Czy są potrzebne, aby wynalazcy mogli zarabiać pieniądze? Odpowiedź brzmi nie.

"Ten mały wynalazca" jest bajką

"Ten mały wynalazca", który siedzi samotnie w piwnicy i niemalże nie ma pieniędzy na chleb, nagle w tej izolacji wynajduje coś całkowicie fantastycznego i żyje przebogaty do końca swojego życia. To jest bajka. Nie działa to tak w rzeczywistości.

Koszt jednego europejskiego patentu leży na przeciętnym poziomie 250,000 zł. Czas zanim patent zostanie w końcu przyznany to wiele lat. W rzeczywistości prowadzenie procesu o patent w sądzie może być bezgranicznie drogie i pochłania wielomilionowe sumy w najtańszych przypadkach. Jeśli zaś posiadacz patentu nie jest gotowy bronić go w sądzie to nie ma żadnego w ogóle z takowego pożytku. Załatwienie sobie i utrzymanie całego pakietu patentów jest tak strasznie drogie, że tylko te naprawdę największe wśród wielkich przedsiębiorstw mogą sobie na to pozwolić.

Jeśli nawet jakiemuś "małemu wynalazcy" uda się załatwić sobie jeden patent, to i tak nie może zagrozić nim wielkim przedsiębiorstwom, jeśli ma zamiar sam produkować swój wynalazek. On ma jeden patent, kiedy te wielkie przedsiębiorstwa mają ich tysiące. Tak więc czy chce, czy nie chce to musi on zawrzeć tak zwaną umowę produkcyjną i licencyjną, jeśli jego więksi konkurenci tego wymagają.

Ponadto niemalże cały postęp techniczny nie pochodzi od samotnych ekscentryków, którzy siedzą w piwnicach. W niemalże wszystkich dziedzinach wymagany jest dostęp do bardzo drogich lokalów przemysłowych, aby móc prowadzić badania nowości na poziomie wynalazku. Ten "mały wynalazca" może być geniuszem w aerodynamice, lecz jeśli nie ma on dostępu do aerodynamicznych tunelów dla swoich eksperymentów to mimo wszystko źle na tym wyjdzie.

Więc odpowiedź na pytanie "jak wynalazca ma się utrzymać, jeśli system patentowy zostanie zlikwidowany" jest prosta. Dostaną płacę od swoich pracodawców, którzy będą używać ich wynalazków, aby udoskonalać dalej swoje produkty, aby były nadal konkurencyjne na rynku. To dokładnie jak w praktyce to dziś wygląda.

Bajka o "małym wynalazcy" nie ma związku z rzeczywistością. To jest miła bajka, co trzeba przyznać. Jednak ona pomaga w utrzymaniu systemu patentowego, który jest bardzo szkodliwy dla społeczeństwa.

Wielkie przedsiębiorstwa licencjonują się nawzajem

Zwolennicy patentów twierdzą, że patenty są konieczne, aby konkurenci nie ukradli wynalazków i używali ich w swoich własnych produktach. Acz w przypadku rozwiniętych dziedzin produkcyjnych to nie jest prawdą.

Wszyscy ustawieni gracze, na przykład telefonii komórkowej, mają ze sobą nawzajem umowy licencyjne, które oznaczają wolny użytek z patentów konkurencji. Oni muszą je mieć. Nowoczesny produkt przemysłowy zawiera setki różnych opatentowanych części. Nawet firma Ericsson sama siedząc na 50 tych patentach, które są potrzebne do produkcji pewnego produktu potrzebuje także prawa użytkowania 50 innych patentów posiadanych przez firmę Nokia i 50 jeszcze innych patentów posiadanych przez firmę Motorola. Tak więc żaden z większych graczy przemysłowych nie jest w stanie użyć swoich patentów przeciwko swoim konkurentom. Cała mowa, że patenty "chronią" ich posiadaczy wynalazków nie jest w praktyce prawdą.

Bez wzajemnego licencjonowania się nikt nie mógłby produkować czegokolwiek. Ci, którzy są zaznajomieni z historią znają na przykład początki przemysłu lotniczego w USA. Bracia Wright siedzieli na paru patentach, które były potrzebne do budowy samolotów. Acz inne patenty, które były również całkowicie potrzebne były w posiadaniu innych ludzi.

Następstwem było to, że ci różni przodownicy lotnictwa w USA na początku XX wieku musieli przeznaczyć większą część czasu na negocjacje i procesowanie się wzajemne zamiast budować samoloty i rozwijać swoje umiejętności. Przywództwo w rozwoju lotnictwa przejęła wtedy Francja, gdzie amerykańskie patenty nie były żadnymi przeszkodami.

W USA kontynuowano rozprawy sądowe i amerykański przemysł lotniczy produkował więcej dodatków do orzeczeń sądowych niż funkcjonujących samolotów. Tak to było aż do czasu Pierwszej Wojny Światowej, kiedy USA potrzebowało na serio przemysłu lotniczego na potrzeby swojego wojska. Wówczas liberalno-kapitalistyczne państwo USA znacjonalizowało jak komunistyczny reżim Castro na Kubie wszystkie patenty, które dotyczyły w czymkolwiek samolotów i pozwoliło producentom samolotów używać ich wedle własnej woli. Wówczas to dopiero USA otrzymało przemysł lotniczy, który mógł konkurować na międzynarodowym rynku.

W ten sposób to funkcjonuje między wielkimi przedsiębiorstwami we wszystkich branżach, gdzie są "klasyczne" patenty. Oficjalnym powodem, że system patentowy istnieje jest, aby przedsiębiorstwa mogły chronić się przed swoimi konkurentami. Acz te pierwsze w praktyce dają swoim najgorszym konkurentom pełen i wolny dostępu do całego swojego pakietu własnych patentów. Stąd też cały argument, że patenty są konieczne dla "ochrony" wielkich przedsiębiorstw jest absolutnie bez sensu.

Tak długo jak system patentowy istnieje wielkie przedsiębiorstwa muszą wykładać pieniądze, po to, aby nie spóźnić się w wyścigu patentowym. Acz bez patentów nie muszą dłużej ponosić tych wydatków. Wówczas będzie mniej biurokracji dla wszystkich i ponadto nie będzie żadnej innej różnicy.

Jedyni, którzy mają ekonomiczny interes w trwaniu systemu patentowego w obecnym kształcie to konsultanci patentowi i adwokaci zajmujący się patentami. Acz niestety także wszystkie pytania związane z systemem patentowym kieruje się właśnie do tej grupy ludzi. Dlatego rozpowszechnił się obraz, że to, co jest dobre dla prawników patentowych jest dobre dla społeczeństwa w jego całości.

Opinia Partii Piratów

Uważamy, że system patentowy w swojej całości musi być zlikwidowany albo gruntownie zreformowany. System patentowy nie spełnia już celów, dla których został stworzony (ochrona twórcy). Zamiast tego służy tworzeniu monopoli. Należy poszukać innych rozwiązań. Jesteśmy otwarci na propozycje i chętni do debaty nad tym problemem.

Otwarta administracja

Wstęp

Wszystkich wyborców interesuje zapewne, na co idą ich pieniądze z podatków. Chyba zgodzimy się wszyscy, że lepiej by pieniądze zostały w kraju. Lepiej dać zarobić polskim informatykom, niż żeby te pieniądze "wyprowadzać" z Polski w postaci licencji. Coraz więcej firm oraz urzędów, a nawet całe państwa, przechodzą konsekwentnie na Wolne Oprogramowanie (np. Peru, Niemcy). Najważniejsze jest to, że jeżeli chodzi o zmianę modelu biznesowego w administracji, nie możemy ufać żadnym badaniom przeprowadzonym na zlecenie lub pod nadzorem firm zainteresowanych sprzedażą oprogramowania administracji (gdyż te ekspertyzy to po prostu marketing i nie wnoszą nic do dyskusji). Przykład z programem Płatnik dla ZUS pokazuje jak bardzo administracja nie rozumie problemów powiązanych z oprogramowaniem o zamkniętym kodzie - problemy te traktowane są jako naturalne i nie do zwalczenia, co jest rozumowaniem błędnym.

Aktualny system

Poseł Marek Biernacki złożył interpolację, w której zapytał ile wydaje się rocznie na nowe oprogramowanie w administracji państwowej. Okazuje się, że jest to 330 mln złotych (http://ks.sejm.gov.pl:8009/iz5/i-odp/i6085-o1.htm). Naszym zdaniem te pieniądze należą się polskim informatykom a nie firmom, które taktuje nasz rynek jak dojną krowę i za nic mają nasz interes narodowy.

Istniejące bariery i problemy

  • Przyzwyczajenie urzędników - To naszym zdaniem największy problem, gdyż urzędnicy boja się zmian. Nie dość, że nie zarabiają zbyt wiele, to do tego byliby zmuszeni do nauki nowego oprogramowania. Patrząc z innej strony na to oprogramowanie jak i na ich pensje płacimy wszyscy, więc powinni się podporządkować woli większości. Jednak opór środowiska urzędników może być problemem we wprowadzaniu zmian w administracji.
  • Obawy typu FUD (Fear, uncertainty, doubt) - technika stosowana przez korporacje handlujące oprogramowaniem by szerzyć zamęt wśród ludzi zainteresowanych wolnym oprogramowaniem. Mówi o tym, że oprogramowanie otwarte jest nie kompatybilne z zamkniętym, że jest bardziej zawodne i nie daje żadnych gwarancji na to, że w ogóle będzie działać. Co do kompatybilności można mieć pewne wątpliwości, ale jeżeli cały kraj przeprowadzi migrację problem znika. Jeśli chodzi o zawodność to powszechny jest osąd, że oprogramowanie zamknięte i otwarte posiada taką samą liczbę błędów, przy czym oprogramowanie otwarte znacznie łatwiej i szybciej można poprawić (gdyż nad jego jakością czuwają informatycy z całego świata, a nie tylko kilku zatrudnionych w jakiejś firmie). Co do gwarancji działania, jest ona taka sama jak w przypadku zamkniętych programów (czyli nie ma gwarancji, wystarczy przestudiować zamkniętą licencję EULA aby się o tym przekonać - ew. gwarancja tyczy się tylko fizycznego nośnika zakupionego w sklepie, nic więcej).
  • Koszty - Wyliczenia mówią różnie, naszym zdaniem ważniejsze jest jednak by pieniądze zostały w kraju i pracowały na nasze PKB, a nie były wyprowadzane za granicę. Przy czym argument ten może zniknąć, gdyby na przykład wesprzeć (z tych zaoszczędzonych pieniędzy) projekt ReactOS (gdzie programiści tworzą wolny system operacyjny W PEŁNI KOMPATYBILNY z systemem Windows), gdyż wtedy koszty migracji byłyby zredukowane do minimum. Takie rozwiązanie niweluje też problem pierwszy i drugi.

Możliwe zyski

  • Otwartość - Oprogramowanie w urzędach będzie otwarte, czyli będzie można je modyfikować i dostosowywać do własnych potrzeb
  • Niezależność - Administracja będzie niezależna od dostawcy oprogramowania. W każdej chwili będzie można go zmienić.
  • Kontrola nad oprogramowaniem - Będzie można kontrolować zmiany w programach i dostosowywać je do ścisłych potrzeb administracji. Na przykład stworzyć system operacyjny ściśle odpowiadający wymogom urzędów
  • Lepsze wsparcie techniczne - Wsparcie techniczne będziemy mogli uzyskać od każdej firmy, która zgłosi się do przetargu, gdyż wszystkie one będą miały dostęp do tego oprogramowania i będą mogły się podjąć wsparcia technicznego.
  • Zwiększenie konkurencyjności małych i średnich przedsiębiorstw - W tym wyścigu, oferowania usług wsparcia technicznego, będą mogły startować też małe firmy, które jako bardziej elastyczne będą miały duże szanse na zdobycie klientów w postaci urzędów.
  • Zmiana kształtu rynku IT - Rynek IT przekształci się w rynek usług, dzięki temu zwiększy się konkurencyjność. Każdy będzie miał dostęp do oprogramowania, więc nie będzie się liczyło technologiczne uzależnienie administracji tylko jakość wsparcia technicznego w stosunku do ceny, jaką każda z firm będzie oferowała.
  • Uniezależnienie się administracji (neutralność technologiczna) - Kolejnym argumentem jest brak możliwości uzależnienia od jakichkolwiek produktów tego sektora, jako, że produkty będą otwarte a przetargi będą dotyczyły tylko wsparcia technicznego.
  • Oszczędność - Oszczędności mogą nie być na początku imponujące, gdyż początkowe wydatki mogą nawet przekroczyć te przedstawione w punkcie "aktualny system", ale tylko na początku. Po szoku wynikającym z migracji zalety będą się coraz bardziej eksponować. Główne oszczędności będą wynikać z konkurencyjności na rynku wsparcia technicznego a nie opłat licencyjnych.

Otwarte formaty danych

Uważamy, że wszystkie materiały cyfrowe generowane przez państwo powinny być przechowywane w formatach otwartych. Zwłaszcza produkcje Telewizji Publicznej, dobra kultury, materiały archiwalne, dokumenty urzędowe udostępniane obywatelom (w celu informacyjnym lub administracyjnym) np. druki, zeznania itp. Wszystkie one powinny być udostępnione w formacie otwartym, darmowym i ogólnodostępnym, gdyż są własnością podatników. Urząd nie ma prawa żądać, ani nawet sugerować, zakupu jakiegokolwiek oprogramowania, aby obywatel mógł otworzyć te dokumenty i używać wedle własnego uznania (gdyż są jego własnością - powstały z jego pieniędzy). Oczywiście równolegle można udostępnić te dane w formatach zamkniętych, ale to format otwarty powinien być postrzegany jako podstawowy.

E-podpis

Wprowadzone kilka lat temu prawo o podpisie elektronicznym nakładało na administrację publiczną obowiązek wprowadzenia do 16 sierpnia 2006 roku obsługi e-podpisu w obiegu dokumentów pomiędzy urzędami a obywatelem. Niestety okazało się, że niemal 5 lat, to za krótki okres by nasza administracja poradziła sobie z tym zadaniem.

Wykorzystując elektroniczny obieg dokumentów między instytucjami publicznymi w znacznym stopniu oszczędza się czas. Chodzi nie tylko o długie kolejki w urzędach czy bankach. E-podpis pozwala także znacznie obniżyć koszty eksploatacji - np. tusz, toner, papier, urządzenia biurowe.

Tylko 10 proc. urzędów samorządu terytorialnego (czyli około 300) jest obecnie gotowe do przyjmowania dokumentów opatrzonych podpisem elektronicznym. Według "Gazety Prawnej", udało się to urzędom m.in.: na Śląsku, w Poznaniu, w Krakowie, na Opolszczyźnie, w Łodzi i w Warszawie. Największe problemy z wdrożeniem podpisu elektronicznego mają gminy wiejskie, główną przyczyną jest bariera kosztów, które wahają się od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych.

Wdrożenie podpisu elektronicznego w administracji publicznej wydaje się obecnie niemożliwe, ponieważ wzajemnie wykluczające się przepisy i bezzasadnie wysokie wymogi wobec elementów systemu blokują opracowanie spójnych specyfikacji zamówień, niezbędnych przy realizacji aplikacji w instytucjach publicznych.

Uważamy, że trzeba zebrać całe zagadnienie podpisu elektronicznego w odrębny akt prawny (najlepiej ustawę) przy tym należy tak zmienić przepisy, aby były jasne i nie powodowały nadmiernych ograniczeń i nie powodowały opóźnień we wdrożeniach.

Sprawa podręczników

Aktualna sytuacja a prawo i konstytucja

Art. 70 ust. 2 Konstytucji RP mówi: "Nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna."

Niestety każdy, kto posiada dziecko wie, że zapis ten aktualnie jest fikcją. Co roku 1 września rodzice stają przed trudnym problemem zakupu podręczników, które potrafią znacząco nadwyrężyć budżet domowy. Około 350 zł rocznie musimy poświęcić na podręczniki dla jednego dziecka. Sytuacja jest o tyle zła, że bardzo ciężko kupić podręczniki używane, gdyż albo są to podręczniki jednokrotnego użytku (wypełniane), albo co roku podręcznik jest modyfikowany i nauczyciel wymaga określonej jego wersji, przez co zakup identycznego używanego jest bardzo trudny. W świetle zapisu konstytucji, wymuszanie zakupu podręczników jest łamaniem prawa i to nie zwykłego prawa tylko zapisu konstytucyjnego. Oczywiście zgodzimy się, że podręczniki nie mogą być darmowe, lecz, jak przykładowo służba zdrowia, powinny być finansowane ze środków publicznych. Jest na to kilka sposobów. Partia Piratów nie chce wybierać i forsować jednego z nich, ale poddać wszystkie pomysły pod dyskusję tak, aby zapis konstytucyjny nie był fikcją, jaką jest aktualnie.

Przykładowe rozwiązania

  • Wolne Podręczniki

Idea wolnych podręczników opiera się na pracy nauczycieli-wolontariuszy (http://www.wolnepodreczniki.pl/), rząd mógłby wesprzeć finansowo taki projekt z pieniędzy publicznych, tworząc fundację podobną do fundacji, które wspierają twórców oprogramowania Open Source takie jak np. fundacja Mozilli (http://www.mozilla.org/foundation/).

  • Unifikacja podręczników - certyfikacja

Certyfikacja pozwoliłaby zawęzić ilość możliwych do wykorzystania tytułów, przez co łatwiej można byłoby kupić używane. Można też nie certyfikować książek wypełnianych tzw. zeszytów ćwiczeń - wielu specjalistów Języka Polskiego twierdzi, że zeszyty ćwiczeń powodują wolniejszy rozwój dziecka, gdyż zwalniają go z pisania po polsku w zeszycie.

  • Wykup praw do podręczników

Ministerstwo Edukacji mogłoby wykupić prawa autorskie do 2-3 podręczników z każdego przedmiotu, a następnie udostępnić je w domenie publicznej do powielania. Dostępność formy cyfrowej daje wolność, gdyż zarówno można samemu wydrukować, korzystać w formie cyfrowej albo szkoła kolektywnie mogłaby zamówić w drukarni więcej kopii, same drukarnie również mogłyby na własny rachunek drukować i sprzedawać do księgarń po cenie druku marża.

To tylko kilka propozycji, które padły na naszym forum, jeśli masz dobry pomysł napisz do nas.

Gospodarka

Idea otwartości jest nie tylko ideą ograniczają się do kultury, czy oprogramowania. Naszym zdaniem, założenia otwartości z powodzeniem sprawdzą się w naszym kraju na gruncie gospodarki.

Dzięki przystąpieniu polski do Unii Europejskiej otwartość gospodarcza już jest realizowana. Bezproblemowa wymiana dóbr, usług i przepływ ludności spowodowały, że Polska znalazła wiele dziedzin, w których nie ma się, czego wstydzić i na których może oprzeć swój wzrost gospodarczy w XXI wieku.

Jedyne, co warto by zrobić to wspomóc polskie przedsiębiorstwa, aby były jeszcze bardziej konkurencyjne.

W tym celu należy wyjść naprzeciw oczekiwaniom samych zainteresowanych - przedsiębiorców. Należy sobie uzmysłowić, że elementem koniecznym do przeprowadzenia procesu udoskonalania prawa jest informacja, w jaki sposób administracja i urzędy, z którymi się przedsiębiorcy kontaktują powinny w ich mniemaniu, działać, a także jakich zmian w przepisach oczekują aby prowadzenie działalności gospodarczej stało się łatwiejsze.

Uważamy, że pomysły jak nie przeszkadzać polskim przedsiębiorcom powinny się rodzić w głowach specjalistów PKPP Lewiatan, Polskiej Rady Biznesu czy Centrum im. Adama Smitha a nie polityków.

Kolejnym ważnym aspektem jest to, że zmienione przez nas prawa autorskie oraz patentowe i otwarte standardy informatyczne wpłyną pozytywnie na sektor małych i średnich przedsiębiorstw, gdyż każda z tych zmian zmniejsza koszty ich funkcjonowania.

Oczywistym jest, iż wolny rynek działa dobrze tylko wtedy, gdy zapewniona jest wolna konkurencja. Stojący na jej straży Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta do tej pory wywiązywał się dobrze ze swoich zadań. Uważamy, że powinno się poszerzyć dostępny mu zasób "narzędzi" prawnych by mógł wykonywać te zadania jeszcze skuteczniej.

Ochrona prywatności

Przepis UE o przetrzymywaniu danych (http://www.europarl.europa.eu/oeil/file.jsp?id=5275032) opisuje jak przedsiębiorstwa telefoniczne i operatorzy sieci komputerowych w najbliższym czasie będą zmuszeni do gromadzenia informacji. O wszystkich rozmowach telefonicznych, o szczegółach używania internetu, jak i pozycji geograficznej podczas użytkowania telefonów komórkowych wszystkich obywateli krajów UE. To, jakimi metodami my wszyscy w Unii będziemy śledzeni jest mniej interesujące, niż zasady, do których będą się musieli stosować nasi nadzorcy. Kto nadzoruje naszych nadzorców? Wszystko, co może być nadużyte musi być transparentne, omawiane, monitorowane na bieżąco i śledzone przez niezależne grupy przedstawicieli wyborców. To jest jedyny sposób, aby móc zapewnić nietykalność życia prywatnego jak i aby społeczeństwo nie wydawało wielkich sum na bezużyteczne systemy kontroli. Tak się nie stało. Przepis triumfalnie wprowadzono w życie i w zasadzie całkowicie bez debaty pod pretekstem, że jest potrzebny, aby chronić nas przeciwko terrorystom. Jakoby...

Kto uważa na przykład, że jacykolwiek terroryści będą wysyłać do siebie e-maile w nie kodowanym tekście po wprowadzeniu tego przepisu? Oczywiście będą oni szukali innych nie nadzorowanych dróg komunikacji.

Człowiek czasami słyszy, że musi oddać troszeczkę swojej wolności, aby być bezpiecznym. Ziarnko do ziarnka. I jeśli się to połączy to faktycznie można gwarantować uwięzienie wszystkich żyjących w danym kraju Unii Europejskiej przestępców. W przypadku 39 milionowej Polski władza potrzebuje tylko miejsca dla 39 milionów osób. Oczywiście jest to trochę niepraktyczne, lecz aby uwięzić paru bardzo ciężkich kryminalistów to - chyba jest całkiem OK użycie wszelkich środków bez ograniczeń? I zebrała się miarka.

Posłowie w Polsce, majstrują przy retencji danych (http://7thguard.net/news.php?id=5213), na forum europejskim na szczęście są i ludzie, którzy wiedzą co mówią i tak na przykład poseł Bogdan Pęk podkreślając, że najważniejsza jest wolność obywatela, dodawał, że choć "trzeba zwalczać terroryzm wszelkimi dostępnymi środkami i sposobami, to nie może się to odbywać kosztem ograniczenia wolności człowieka". Poseł uznał, że dyrektywa nie spełnia celu, jaki sobie postawiła, gdyż prawdziwi terroryści i przestępcy będą potrafili ominąć kontrolę. Zdaniem posła dyrektywa "będzie natomiast służyć totalnej inwigilacji milionów wolnych obywateli".

Większość praw, które czegoś zabraniają opiera się na wyjątkowych przypadkach. JEŚLI zabijesz kogoś to otrzymasz tę i tę karę, JEŚLI ukradniesz coś w supermarkecie to czeka na ciebie kara pieniężna. Nawet kamery nadzorujące prędkość na szosach funkcjonują też w ten sposób, JEŚLI jedziesz za szybko to kamera robi ci zdjęcie. Przepis UE o przetrzymywaniu danych czyni na odwrót. Wszystko ma być zawsze kontrolowane i JEŚLI nie robisz nic kryminalnego to nie masz się czym przejmować. Oczywiście tak być może tylko, gdy warci 100% zaufania ludzie będą siedzieć u wszystkich dostawców internetu i zapisywać będą rejestr twojej komunikacji, i tylko warci 100% zaufania ludzie będą siedzieć na Policji i oglądać te rejestry, lecz jak możemy zagwarantować, że tak zawsze będzie? Samo dokonanie namiarów na ludzi o przeciwnych poglądach jest już normalną częścią w metodach organizacji prawicowo-ekstremistycznych i człowiek może podejrzewać, że będą oni skłonni poświęcić wielkie zasoby, aby móc się dostać do tych rejestrów. Nasze dane mogą też po drodze wyciec na zewnątrz i zostać wykorzystane np. do szantażu lub jako namiar dla telemarketerów.

Wszystko to, kiedy w krajach Unii Europejskiej do prasy wyciekają postępowania kryminalne. W Polsce też znane są przypadki wycieku danych osobowych, próby wykorzystania do nieuczciwych celów lub tworzenie baz danych, które nie powinny być nikomu potrzebne a jednak powstają za nasze pieniądze:

- Grudzień 1999 - straż graniczna znalazła na śmietniku w centrum Wrocławia dokumenty Towarzystwa Ubezpieczeniowego Allianz Polska. Były to m.in. umowy o zawarciu ubezpieczenia, protokoły szkód komunikacyjnych oraz wykazy kadry kierowniczej wrocławskiego oddziału Allianz. Formularze zawierały adresy oraz numery NIP i PESEL.
- Lipiec 1999 - na śmietniku w Białymstoku znaleziono dokumenty z prokuratury, Interpolu, policji, straży granicznej i urzędu celnego oraz zagranicznych organów ścigania.
- Marzec 2000 - na śmietniku we Wrocławiu znaleziono dokumenty Banku Zachodniego. Prokuratura oskarżyła cztery pracownice BZ o nieumyślne ujawnienie danych osobowych zawartych na wyciągach bankowych. Inspekcja bankowa wykazała, że formularze trafiły na śmietnik podczas sprzątania budynków oddziału.
- Październik 2002 - w Toruniu bezdomni znaleźli na śmietniku dane osobowe 40 osób. Dokumenty wyrzuciła firma Kopernik.pl.
- Kwiecień 2004 - z Ministerstwa Spraw Zagranicznych wyniesiono 12 twardych dysków. Kierowca MSZ przewoził je z ministerstwa do magazynu rzeczy przeznaczonych do zniszczenia. Sprzedał je za 10 zł studentowi, który potem oferował dyski kilku redakcjom. Fragmenty ich zawartości opublikował tygodnik "Nie".
- Luty 2005 - na śmietniku w centrum Gdańska znaleziono kilkadziesiąt CV ze zdjęciami, nazwiskami, adresami i telefonami kandydatów ubiegających się o pracę w jednym z gdańskich pubów. W dokumentach były również ankiety i uwagi na temat niedoszłych kelnerów i barmanów.
- Grudzień 2005 - wydział ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi oskarżył pięciu byłych funkcjonariuszy lubelskiej delegatury UOP o gromadzenie tajnych akt i używanie ich do szantażu.
- Kwiecień 2006 - do przedstawicieli Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego PZU dzwonił mężczyzna, który twierdził, że ma bazę danych klientów ZUS i chce ją sprzedać. "Gazeta Wyborcza" potwierdziła, że doszło do wycieku danych osobowych z ZUS. Sprawą zajmuje się wydział do walki z przestępczością gospodarczą.
źródło - Wprost online

Chcemy dać ministrom sprawiedliwości Unii Europejskiej parę rad za darmo: Nazwijcie ten departament, który będzie się zajmował przepisem UE o gromadzeniu danych "Urzędem Informacji" - wszystko inne będzie tylko fałszywą sztuczką marketingową. Wydajcie następnie ustawę, że cała poczta, która jest wysyłana w waszym kraju musi mieć formę pocztówki. Ci, którzy nie mają nic do ukrycia mogą się cieszyć milionowymi oszczędnościami, podczas kiedy personel sortujący poczt można zastąpić umundurowanymi policjantami.

Ci pierwsi, którzy są poddani nadzorowi w kontrolowanym państwie policyjnym są technicy i dziennikarze, którzy mogą odkryć i publicznie zdemaskować nadzór.

Zakończenie

Plany PP na najbliższe lata

Kontakt

Wirtualna siedziba polskiej Partii Piratów: www.partiapiratow.org.pl

Adres kontaktowy: biuro@partiapiratow.org.pl

Licencja

Wszystkie materiały zawarte w tym dokumencie są objęte licencją Creative Commons. Uznanie autorstwa 2.5 Polska

Wolno:

  • kopiować, rozpowszechniać, odtwarzać i wykonywać utwór
  • tworzyć utwory zależne

Na następujących warunkach:

  • Uznanie autorstwa. Utwór należy oznaczyć w sposób określony przez Twórcę lub Licencjodawcę
  • W celu ponownego użycia utworu lub rozpowszechniania utworu należy wyjaśnić innym warunki licencji, na której udostępnia się utwór.
  • Każdy z tych warunków może zostać uchylony, jeśli uzyska się zezwolenie właściciela praw autorskich.

Pełny tekst licencji znajduje się pod adresem: http://creativecommons.org/licenses/by/2.5/pl/legalcode

Personal tools